04:Dyliżans

Z Wiki The-West PL
Wersja z dnia 06:48, 19 wrz 2011 autorstwa XKonto6 (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji

Tak to wyglądało, jak był daleko. Stukot też taki, jakby dyliżans jechał. A to Silver przyjechał z Unkassem, a w zasadzie konie przyciągnęły wóz, a oni byli na wozie.

Na szczęście Wasai akurat leczył kaca przy studni i jakoś chyba przez pomyłkę, zatrzymał konie. Jeżeli tak można nazwać fakt, że wystrzelał do nich pełen magazynek krzycząc „Indianie!”. Jak już doszli do siebie, odpytaliśmy ich, co się stało i gdzie tak przepadli na parę dni.

I tu się zaczęło robić ciekawie. Otóż odwiedzili Rio Grande, porozmawiali sympatycznie z szeryfem, tuż po tym, kiedy ugaszono saloon, w którym akurat przebywali. Szeryfa będą musieli do Rio ściągać nowego, bo ten, z którym Unkass dokładnie rozmawiał, już nie za bardzo jest komunikatywny. Za dużo ma dziur w kurtce i strasznie niewyraźnie jakoś mówi.

Ale do rzeczy. W Rio się dowiedzieli, że na te spokojne tereny szykuje się istny najazd ludzi, bo ktoś nieopatrznie ogłosił w jakiejś gazecie na wschodzie kraju, że w Górach Czarnych odkryto niesamowite złoża złota i srebra, tak łatwo dostępne, że osły wracając z wypasu w gębach trzymają bryłki. No i ludzie tłumnie podążają w tym kierunku. W okolicznych miastach zapanowała pełna radość, bo już od dłuższego czasu po to, żeby kogoś ogolić, trzeba się było wybrać w dług podróż. A tutaj taka gratka! Ciekawe, jak zareagują przybysze, kiedy się dowiedzą, że ten pismak ich tak wrednie wkręcił i nie wytłumaczył, że ta informacja jest całkowicie prawdziwa, z małymi korektami: otóż, powiedzenie o osłach dotyczyło poszukiwaczy przygód, którzy czasem do Rio albo do nas zaglądali, a żeby później w jednym kawałku wyjechać, musieli przynosić złoto. Tak się mogli wykupić.

Sklepy już się szykują, wszystkie trzy znowu otwieramy. Towaru co prawda jeszcze u krawca nie ma, ale jak nowi przyjadą, to będzie sporo z drugiej ręki. I tanio będzie. Poprzednim razem płaszcz sobie kupiłem. Tanio wyszło, bo krawiec w tym samym czasie sobie ode mnie spokój kupił.

No to czekamy. Szkoda tylko, że tory kolejowe sprzedaliśmy jakiś czas temu, bo przyjechaliby szybciej. No ale „co się odwlecze, to nie uciecze”, jak ten pastor przedostatni.

Ale o pastorze to później, bo teraz śniadanko mi przynieśli. Dwie butelki Bourbona, powinny do obiadu wystarczyć.

Dzień jak codzień