05:Pastor: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wiki The-West PL
Przejdź do nawigacji
(Utworzył nową stronę „Pastor przybył do nas wtedy, kiedy miasto składało się z dwóch budynków: saloonu i grabarza. Wszystkich nas było kilkunastu i było wygodnie. W dzień czekal...”)
 
Nie podano opisu zmian
 
Linia 1: Linia 1:
Pastor przybył do nas wtedy, kiedy miasto składało się z dwóch budynków:  saloonu  i grabarza.  
''Pastor przybył do nas wtedy, kiedy miasto składało się z dwóch budynków:  saloonu  i grabarza.''


Wszystkich nas było kilkunastu i było wygodnie. W dzień czekaliśmy w saloonie, a w nocy kładliśmy się spać u grabarza w trumnach, komfortowo było. Niektórzy się już nie budzili, bo grabarz miał hobby, zwłaszcza po whiskey się mu uwidaczniało. Otóż łopatę wieszał nad losowo wybraną trumną, a rano się sprawdzało, na kogo spadła. Linek używał cienkich.
''Wszystkich nas było kilkunastu i było wygodnie. W dzień czekaliśmy w saloonie, a w nocy kładliśmy się spać u grabarza w trumnach, komfortowo było. Niektórzy się już nie budzili, bo grabarz miał'' ''hobby, zwłaszcza po whiskey się mu uwidaczniało. Otóż łopatę wieszał nad losowo wybraną trumną, a rano się sprawdzało, na kogo spadła. Linek używał cienkich.''


Pastor zaskoczył nas w saloonie, kiedy spokojnie sprawdzaliśmy, co przyjezdny ze wschodu miał w tobołach. Przyjezdny w zasadzie się już nie sprzeciwiał, nadziany z niego był gość. Konkretnie to nie wyhamował po tym, jak mu wskazaliśmy drogę z salonu i wbił się na kołek do wiązania koni.
''Pastor zaskoczył nas w saloonie, kiedy spokojnie sprawdzaliśmy, co przyjezdny ze wschodu miał w tobołach. Przyjezdny w zasadzie się już nie sprzeciwiał, nadziany z niego był gość. Konkretnie to nie wyhamował po tym, jak mu wskazaliśmy drogę z salonu i wbił się na kołek do wiązania koni.''


Pastor wszedł, popatrzył i coś powiedział. Był lekki harmider i nie słyszeliśmy, co, ale się nikt tym nie przejmował, do momentu, jak pastor zastrzelił barmana.  
''Pastor wszedł, popatrzył i coś powiedział. Był lekki harmider i nie słyszeliśmy, co, ale się nikt tym nie przejmował, do momentu, jak pastor zastrzelił barmana.''


Podobno przez przypadek go zastrzelił, celował w sufit, jak mówił. Wtedy zauważyliśmy z lekkim niepokojem, że ma solidnego zeza. Ale jak powiedział Indianin Joe, jeżeli ma zeza, to pewnie święty jest. U niego w plemieniu, jak się rodziło dziecko i miało zeza, zostawało szamanem.  W zasadzie profesja podobna, to może i Joe miał rację.
''Podobno przez przypadek go zastrzelił, celował w sufit, jak mówił. Wtedy zauważyliśmy z lekkim niepokojem, że ma solidnego zeza. Ale jak powiedział Indianin Joe, jeżeli ma zeza, to pewnie święty jest. U'' ''niego w plemieniu, jak się rodziło dziecko i miało zeza, zostawało szamanem.  W zasadzie profesja podobna, to może i Joe miał rację.''
Przez dwa miesiące pastor musiał za barem stać, trochę mu to chyba nie odpowiadało, bo wody święconej nikt nie zamawiał.
''Przez dwa miesiące pastor musiał za barem stać, trochę mu to chyba nie odpowiadało, bo wody święconej nikt nie zamawiał.''


Kościół to w zasadzie sam postawił, my tylko doradzaliśmy. Stawiał nocami, bo w dzień za barmana odrabiał, a na zdrowie mu wyszło, bo się tak nie pocił a jaki napakowany po roku był! Dzwon sam zatachał na dzwonnicę, zawiesił, zadzwonił i się zaczęło.
''Kościół to w zasadzie sam postawił, my tylko doradzaliśmy. Stawiał nocami, bo w dzień za barmana odrabiał, a na zdrowie mu wyszło, bo się tak nie pocił a jaki napakowany po roku był! Dzwon sam zatachał na dzwonnicę, zawiesił, zadzwonił i się zaczęło.''


Przyjechali pielgrzymi w drodze do jakiegoś dziwnego miejsca, to już nasz pastor się postarał i wspomógł nas w przekonaniu ich, żeby trochę miasto rozwinęli. Obiecał im, że potem wszystko im oddamy i spokojnie sobie pojadą w swoją stronę.
''Przyjechali pielgrzymi w drodze do jakiegoś dziwnego miejsca, to już nasz pastor się postarał i wspomógł nas w przekonaniu ich, żeby trochę miasto rozwinęli. Obiecał im, że potem wszystko im oddamy i spokojnie sobie pojadą w swoją stronę.''


W sumie to on obiecał. Część nawet wyjechała, a miasto rozkwitło. Sklepy się pojawiły, hotel, nawet domy sobie ludziska pobudowali.  Drwalowi się nie chciało desek produkować, i w rezultacie nasze miasto było pierwszym na Zachodzie, całe zbudowane z cegieł. Cegły były z sąsiednich miast, w miarę dobrowolnie sąsiedzi nam przywozili.  
''W sumie to on obiecał. Część nawet wyjechała, a miasto rozkwitło. Sklepy się pojawiły, hotel, nawet domy sobie ludziska pobudowali.  Drwalowi się nie chciało desek produkować, i w rezultacie nasze'' ''miasto było pierwszym na Zachodzie, całe zbudowane z cegieł. Cegły były z sąsiednich miast, w miarę dobrowolnie sąsiedzi nam przywozili.''
A pewnego dnia pastor zniknął. Tak, po prostu. Szukaliśmy go trochę, bo zniknął z częścią kasy z banku, można powiedzieć, że z większością.  
''A pewnego dnia pastor zniknął. Tak, po prostu. Szukaliśmy go trochę, bo zniknął z częścią kasy z banku, można powiedzieć, że z większością.''


Joe go znalazł, nawet niedaleko od miasta. Kasy już nie miał, powiedzieć, gdzie schował też już nie mógł, bo Joe go zatrzymywał strzałami z łuku i trafił ze dwa razy.
''Joe go znalazł, nawet niedaleko od miasta. Kasy już nie miał, powiedzieć, gdzie schował też już nie mógł, bo Joe go zatrzymywał strzałami z łuku i trafił ze dwa razy.''


Ale teraz zapowiada się wesoło, bo niedaleko od naszego miasta, Indianie wbijali w ziemię te swoje statuy i przypadkiem ropę znaleźli. Ziemię już kupiliśmy, teraz czekamy na inwestorów w wydobycie. Będzie ruch w interesie, grabarz rozbudował zakład i szykuje się do zwiększenia produkcji.
''Ale teraz zapowiada się wesoło, bo niedaleko od naszego miasta, Indianie wbijali w ziemię te swoje statuy i przypadkiem ropę znaleźli. Ziemię już kupiliśmy, teraz czekamy na inwestorów w'' ''wydobycie. Będzie ruch w interesie, grabarz rozbudował zakład i szykuje się do zwiększenia produkcji.''
   
   
Idę do studni, bo jak mawia Japończyk Suzuki, ‘suszi mnie’ po śniadanku trochę.
''Idę do studni, bo jak mawia Japończyk Suzuki, ‘suszi mnie’ po śniadanku trochę.''


[[Dzień jak codzień]]
[[Dzień jak codzień]]
[[Kategoria:Opowiadania]]
[[Kategoria:Opowiadania]]

Aktualna wersja na dzień 06:51, 19 wrz 2011

Pastor przybył do nas wtedy, kiedy miasto składało się z dwóch budynków: saloonu i grabarza.

Wszystkich nas było kilkunastu i było wygodnie. W dzień czekaliśmy w saloonie, a w nocy kładliśmy się spać u grabarza w trumnach, komfortowo było. Niektórzy się już nie budzili, bo grabarz miał hobby, zwłaszcza po whiskey się mu uwidaczniało. Otóż łopatę wieszał nad losowo wybraną trumną, a rano się sprawdzało, na kogo spadła. Linek używał cienkich.

Pastor zaskoczył nas w saloonie, kiedy spokojnie sprawdzaliśmy, co przyjezdny ze wschodu miał w tobołach. Przyjezdny w zasadzie się już nie sprzeciwiał, nadziany z niego był gość. Konkretnie to nie wyhamował po tym, jak mu wskazaliśmy drogę z salonu i wbił się na kołek do wiązania koni.

Pastor wszedł, popatrzył i coś powiedział. Był lekki harmider i nie słyszeliśmy, co, ale się nikt tym nie przejmował, do momentu, jak pastor zastrzelił barmana.

Podobno przez przypadek go zastrzelił, celował w sufit, jak mówił. Wtedy zauważyliśmy z lekkim niepokojem, że ma solidnego zeza. Ale jak powiedział Indianin Joe, jeżeli ma zeza, to pewnie święty jest. U niego w plemieniu, jak się rodziło dziecko i miało zeza, zostawało szamanem. W zasadzie profesja podobna, to może i Joe miał rację. Przez dwa miesiące pastor musiał za barem stać, trochę mu to chyba nie odpowiadało, bo wody święconej nikt nie zamawiał.

Kościół to w zasadzie sam postawił, my tylko doradzaliśmy. Stawiał nocami, bo w dzień za barmana odrabiał, a na zdrowie mu wyszło, bo się tak nie pocił a jaki napakowany po roku był! Dzwon sam zatachał na dzwonnicę, zawiesił, zadzwonił i się zaczęło.

Przyjechali pielgrzymi w drodze do jakiegoś dziwnego miejsca, to już nasz pastor się postarał i wspomógł nas w przekonaniu ich, żeby trochę miasto rozwinęli. Obiecał im, że potem wszystko im oddamy i spokojnie sobie pojadą w swoją stronę.

W sumie to on obiecał. Część nawet wyjechała, a miasto rozkwitło. Sklepy się pojawiły, hotel, nawet domy sobie ludziska pobudowali. Drwalowi się nie chciało desek produkować, i w rezultacie nasze miasto było pierwszym na Zachodzie, całe zbudowane z cegieł. Cegły były z sąsiednich miast, w miarę dobrowolnie sąsiedzi nam przywozili. A pewnego dnia pastor zniknął. Tak, po prostu. Szukaliśmy go trochę, bo zniknął z częścią kasy z banku, można powiedzieć, że z większością.

Joe go znalazł, nawet niedaleko od miasta. Kasy już nie miał, powiedzieć, gdzie schował też już nie mógł, bo Joe go zatrzymywał strzałami z łuku i trafił ze dwa razy.

Ale teraz zapowiada się wesoło, bo niedaleko od naszego miasta, Indianie wbijali w ziemię te swoje statuy i przypadkiem ropę znaleźli. Ziemię już kupiliśmy, teraz czekamy na inwestorów w wydobycie. Będzie ruch w interesie, grabarz rozbudował zakład i szykuje się do zwiększenia produkcji.

Idę do studni, bo jak mawia Japończyk Suzuki, ‘suszi mnie’ po śniadanku trochę.

Dzień jak codzień