01: Dzień zaczął się jak zwykle.: Różnice pomiędzy wersjami
Nie podano opisu zmian |
Nie podano opisu zmian |
||
Linia 17: | Linia 17: | ||
''To do zobaczenia, niedługo coś pewnie napiszę, bo zapowiedzieli się Indianie z wizytą.'' | ''To do zobaczenia, niedługo coś pewnie napiszę, bo zapowiedzieli się Indianie z wizytą.'' | ||
[[Dzień jak codzień]] | |||
[[Kategoria:Opowiadania]] | [[Kategoria:Opowiadania]] |
Wersja z 20:58, 18 wrz 2011
Wstałem z łóżka, wystawiłem rewolwer za okno i pociągnąłem za spust. Huk, wrzask, tupot nóg i cisza. O to chodzi. Nie lubię gwaru przy goleniu. grabarz trochę pewnie popracuje, też będzie zadowolony.
Ogólnie społeczność w mieście trzeba czymś zajmować, bo z nudów zaczną ogródki porządkować. A u nas jest inaczej, odkąd szeryf po pijaku powsadzał jakieś zabawki w ziemię i co kto na taką nastąpi, to mu nogę urywa. Nie powiem, całkiem się szeryf w ten sposób ładnie zachował, bo nam społeczność się rozrosła od tej chwili, musieliśmy ściągnąć lekarza. I to dosłownie, bo taki był pijany, że ktoś go przywiązał do powozu i trochę czasu nam zajęło ściąganie.
Za chwilę uroczystość, jak zwykle w południe. Dzisiaj lokalny teatr daje przedstawienie pod tytułem: "wieszanie bez powodu". Zawsze jakiś amator do głównej roli się trafi, zwykle jakiś przyjezdny. Dzisiaj będzie wesoło, bo ostatnio kilku przyjechało, to i przedstawienie potrwa parę minut. Najzabawniejszym momentem jest ten, w którym taki przyjezdny zaczyna się orientować, że naprawdę go za chwilę powieszą.
Czego oni nie próbują! jeden nawet krzyczał, że jest tutaj przysłany przez prezydenta jakichś stanów, czy jakoś tak.
A nam tu prezydenta nie potrzeba. Mamy własne rozrywki.
Dobra, ogoliłem się, teraz trzeba coś zjeść. Mamy dobrego kucharza, jeździł po świecie i zdobywał doświadczenie. najwięcej zdobył u ludożerców, potrafi wątróbkę przyrządzić niesamowicie, ale trzeba poczekać, aż teatr powiesi tych nowych.
Idę na spacer, może uda mi się kogoś spotkać ciekawego w Saloonie. Bywają tam handlarze różnymi rzeczami, sympatycznie zachwalają towary, grabarz tylko czeka, kto będzie chciał coś kupić. Mierzy handlarzy i ceny spadają błyskawicznie.
To do zobaczenia, niedługo coś pewnie napiszę, bo zapowiedzieli się Indianie z wizytą.