02:Indianie mieli przyjść.
I jak tu wierzyć prasie? Już od tygodnia na nich czekaliśmy, bo zwykle przynoszą coś ciekawego, w miarę smacznego. Sympatycznie się to zjada, chociaż niedawno burmistrz musiał być wymieniony, bo poprzedni po przejedzeniu chyba - wlazł na wieżę ciśnieniową, rozłożył ręce i z krzykiem: "umim latać", trzepnął w ziemię i zniszczył jakiś kwiatek. A w prasie jak byk było napisane: "Indianie przyjdą w poniedziałek". No i znowu trzeba będzie porozmawiać z załogą "Far West News", zaraz po tym, jak się przebijemy przez barykadę, jaką ustawili w wejściu. A może zresztą wejdziemy od tyłu, od kuchni? Zawsze zostawiają otwarte, dla dostawcy Whiskey.
Nie tak, żeby nikt nie przyszedł. Przyszli. Ale czerwoni. Na twarzach zwłaszcza. Może się dowiemy, co się stało, jak im ta opuchlizna z gęb zejdzie. Na razie grabarz ich w trumnach położył, jakby co, to nie będzie ich trzeba przenosić.
Nudno dzisiaj w miasteczku, ale po zespole teatralnym pianino zostało, zanieśliśmy do salonu i barman uczy się grać. Gdzieś przeczytał, że do pianisty się nie strzela. Skąd on ma takie durne książki? Zobaczymy jak to będzie, bo czas na naukę daliśmy mu do jutra, chociaż i tak paru się krzywiło, że to za długo. No ale poczekamy, co mamy do roboty?
Pójdę odwiedzić swoją kobietę, zresztą, w tym mieście są tylko moje kobiety. No, mają mężów, ale co z tego? Od początku było jasne, czyje to miasto jest.
W końcu jak ktoś tu dłużej pomieszka, to doceni spokój i bezpieczeństwo. Jasne, jak ma dobrą ziemiankę, bo czasem kule latają wszędzie.
Jak ktoś refleksu nie ma, to i może skończyć tak, jak kościelny. Ale czy Szalony Jack mógł przewidzieć, że kościelny akurat pod dzwonem stoi?
Zrobili z Unkasem zawody, który w linę trafi. No i pierwszy strzelał Szalony. Potem dzwon trzeba było znowu podnieść i zawiesić, a wtedy się okazało, że pod dzwonem kościelny jest. Takie pod-dzwonne bardziej.
Idę na whiskey, trochę się ukulturalnię, jak mawiał śp nauczyciel.