03:Nauczyciel
Nauczyciel, jak tak sobie o nim pomyślę, to był niezły numer. Przyjechał tutaj na ośle, a w zasadzie, jak mówił farmer Jonas, stanowili piękną trudną do rozdzielenia parę.
Trudno było odróżnić, który to osioł, a który nie. Cali w błocie i kurzu i w czymś jeszcze, do tego poprzyklejane kępki trawy wszędzie. Nauczyciel mówił później, już po tym, jak się ocknął, że to było maskowanie przeciw Indianom. Maskowanie! Żaden Indianin do nich by nie podszedł na kilometr, tak waniało.
Nie od razu się dowiedzieliśmy, że to nauczyciel. Nie wyglądał. Szczególnie kiedy się ogolił, to nie wyglądał, bo broda zakrywała twarz. Ale swoje wiedział i umiał przekazać. Kiedy się zorientował, że u nas z czytaniem i pisaniem na bakier jest, zaproponował, że nas nauczy tej trudnej sztuki, a zaraz po tym – liczyć. W naszym mieście to sprowadza się do odejmowania, tylko u grabarza jest dodawanie, więc nauka zapowiadała się lekka.
Fakt, nauczył nas czytać, marne dwa lata mu to zajęło. Z liczeniem poszło szybciej, bo na przykładach było. Wykorzystał nasz talent do organizowania różnych imprez, a nawet wprowadził ciekawą zabawę pod tytułem „liczenie włosów szeryfa”. Przez kilka dni było co liczyć, potem, jak się to rozeszło, to musieliśmy na kościelnego się przerzucić, bo sami łysi się nająć na szeryfa u nas chcieli.
Byłoby wszystko dobrze, ale raz się pomylił i zaczął zabawę z Silverem. On dużej ilości włosów nie miał, ale jak się obudził w barze i stwierdził, że ma ich jednak znacznie mniej, to zapytał grzecznie barmana, kto się nimi bawił. Barman dużo nie musiał mówić, bo obok spał nauczyciel, a w garści trzymał coś, co wyglądało jak włosy Silvera.
No i nauczyciel raczej się musiał zdziwić po przebudzeniu, bo Silver zasadził go w mrowisku. Radości mieliśmy sporo, bo tak komicznie nauczyciel wykrzywiał twarz tuż przed jej zniknięciem, że farmer Jonas się zakrztusił i mrówki miały więcej żarcia.
No to na tyle chwilowo, bo dyliżans już widzę. Będzie ciekawie.