15:Mamy nowego bankiera
Najpierw z nudów zrobiliśmy konkurs na stanowisko tancerki w saloonie. Wszystkie nasze kobiety wzięły w nim udział. Najtrudniejsze zadanie miało jury, do którego wybraliśmy pastora – w końcu sporo doświadczenia ma, grabarza – też dużo widział i ma nerwy ze stali, lekarza – zna się na anatomii (podobno, ostatnie przypadki trochę nasze zaufanie do niego w tym względzie podważyły, zwłaszcza, jak w parę miesięcy po wyleczeniu złamanej nogi, żona szeryfa okazała się być w ciąży. A szeryf już dosyć długo gościnnie ćwiczył w Rio.) i rzeźnika – ten się na tyle nóg w życiu napatrzył, że teraz ma porównanie. Pianiście musieliśmy oczy zasłonić, bo jak nasze panie zaczęły fikać na scenie, kompletnie klawisze mu się myliły, nie mówiąc o rytmie, który strasznie rwany był. W zasadzie wiadomo było, że wygra Czarnulka. Najładniejsza jest, teraz, dodatkowo odświeżona, no po prostu miód na serce. Poza wyglądem jeszcze tańczyć potrafi. Okazało się przy okazji, że ten taniec, który my nazywaliśmy pogi, to kompletnie inaczej się nazywa, a za to tego tańca ją zaprzyjaźniony tancerz ze Wschodu nauczył, Pogi jeden taki. Przyjechał niedawno i już w trakcie konkursu zaproponował, żeby nazwać te zawody ‘Jak one skaczą’. Przyjęło się, nie bez problemów ze strony żony farmera, co prawda, ale farmer już się lepiej czuje. Od ogłoszenia wyników, to nasze jury jeszcze nie wróciło do miasta. Muszą trochę poczekać, aż naszym paniom trochę przejdzie, bo na razie nerwowe są bardzo. Czarnulka też zniknęła, czasem pisze do nas, czy już może wracać. Ale o bankierze miało być. Stało się tak, jak mówił Fejrun – masa ludzi przyjechała, trzeba było szybko hotel rozbudować, nie mówiąc o saloonie, który stał się centrum kulturalnym w mieście, od momentu, kiedy się okazało, że barman oprócz butelek, przechowuje książkę. A na pomysł z bankierem wpadł Szrama. Siedzieliśmy sobie wieczorem przy ognisku, jakie zostało z budynku szeryfa w Rio, a on podskoczył i powiedział, że musimy sobie życie ułatwić. My na niego patrzymy, jak na wariata, a on dalej mówi. „Do tej pory jeździliśmy po okolicy i zbieraliśmy co łaska, a przecież wystarczy bank założyć, a ludzie sami do nas pieniądze przyniosą!”. No po prostu genialne! Zgodziliśmy się z nim wszyscy i tylko pozostał nam wybór, kto będzie bankierem? Nas znają, to od razu coś by wyczuli. Musi być nowy, najlepiej całkowicie nowy i do tego powinien robić wrażenie. Padło na szamana Fejruna! W końcu tylko my wiedzieliśmy, że on biały jest pod charakteryzacją. Wrażenie robi, a jak go ubraliśmy w czarny garnitur, na głowę założyliśmy mu cylinder, a do ręki dostał laskę, to w mieście za prezydenta go brali! No i mamy bank, ludzie zaczęli wpłacać, Fejrun zadowolony. Który bankier na Zachodzie nie byłby zadowolony? Przecież nikt na niego nie napadnie, już my pilnujemy naszych pieniędzy dobrze. Sam je zapakuje w pewnym momencie przy naszej pomocy. Liczymy na nowy dworzec kolejowy, który miał już być odbudowany dawno, a dopiero teraz się za to zabrali. Powinno więcej ludzi przyjechać. Idę na zebranie zarządu banku, jak to nazywamy. Policzymy, ile już mamy.