18:Parę miesięcy nie pisałem
Nie, żeby się nic nie działo. Niee, nie to. Nie miałem jak pisać, bo trudno łapać pióro przez deski, w których mi unieruchomili rękę. Nie tylko mnie zresztą. Gdyby nie ta herbata Indianina Joe, całkowicie bez humoru by było. Ale herbatę to on na niezłych ziołach parzy, więc czas zleciał jakoś szybko i mocno kolorowo.
Miasto trzeba było częściowo przebudować! Wszystko się zaczęło od tego, że Joe chciał pomóc Geensowi, który zbyt dużo whiskey się opił i w zasadzie się już nie ruszał. Nawet taniec Czarnulki go nie ruszył, co było niepokojącym objawem!
Pół miasta było wyjechane, bo okoliczny fort oblegali, tak dla jaj, bo w środku nic ciekawego nie było. Ot, jakieś rusztowania, mizerny hotelik i jedna wieżyczka. Bramy nawet nie było, więc do fortu każdy mógł wejść, zwłaszcza, że jego załoga albo spała, albo odsypiała.
Ale jak jest fort, to przecież trzeba go oblegać, prawda? no i nasi jajcarze, na czele z Silverem i Unkassem, postanowili tam się pobawić.
Generalnie po zabawie to fortu nie było widać zza morza desek, ale zawsze jakaś rozrywka. Depeche się prawie sam wysłał na poczcie z radości, że jakąś opaskę na czoło znalazł. Na czoło.... opaskę.... no może i tak, ale żona piekarza coś innego zgubiła.
Wracając do Geensa, to jak już go Joe zaczął karmić tymi swoimi wynalazkami, to całkowicie odjechał. Podskoczył na wyrku, potoczył dziwnie rozkojarzonym wzrokiem dookoła, krzyknął: "cholera, ale ciemno" i gdzieś pobiegł. Jakoś bardzo szybko biegł, Nickt nawet go nie zdążył dogonić, a najszybciej z nas biega od czasu, kiedy z pięt tego ostu dziwnego nie wyciągnął.
A Geens pobiegł do siebie i zaczął światło w mieście włączać. No, za ciemno mu było, to świeczki wszędzie porozstawiał i pozapalał. Nie wszystkie nam się udało zgasić, zanim wybuchły.
Na tych ziółkach Geens laski dynamitu za świeczki wziął, no i dlatego miasto lekko przebudowało się w oka mgnieniu.
Idę odpocząć do saloonu, zobaczę, kto już może chodzić.